Ciekawostki zrzynam z tematow na z24, mysle ze mi najtrudnoej je skopiowac i przeslac, wiec dlatego poprosilem o przejęcie biznesu
No ja sie przeprowadzilem 2,5 roku temu i w nowym miejscu nie mam stacjonarnego tylko jade na tych wkładanych a ze dzienny limit na miesiac to 10Gb, a ja sie zapomnialem i (prawie) sciagnalem obszerna dyskografie zespolu o wadze 7Gb, to tak wyszlo xd
Lion napisał/a:
Ciekawostki zrzynam z tematow na z24, mysle ze mi najtrudnoej je skopiowac i przeslac, wiec dlatego poprosilem o przejęcie biznesu
No ja sie przeprowadzilem 2,5 roku temu i w nowym miejscu nie mam stacjonarnego tylko jade na tych wkładanych a ze dzienny limit na miesiac to 10Gb, a ja sie zapomnialem i (prawie) sciagnalem obszerna dyskografie zespolu o wadze 7Gb, to tak wyszlo xd
ja mieszkam na wsi, a mam neta po światłowodzie i prędkość jakieś 60 mb/s, coś ciulowy ten Wrocław
Powinienem w tym tygodniu nadrobic Losty I tak tematy stanęły, więc 1x20 się doda, jak sam tam dojdę. mrO, Umba, oczywiscie chetni na dalszy rewatch? Jak nie zrobie niczego glupiego, to przerw juz nie będzie
Ja teraz nie mam ochoty na rewatch. Byłem napalony na losta ale w styczniu, ale potem się ostudziłem przez za długą przerwę. Ale możecie robić dalej żeby nie było że coś blokuję
odcinków nie oceniam bo nie mam po co ;p to są tylko krótkie przemyślenia na gorąco przy oglądaniu, więc mogą nie być spójne
LA X nr 1
Odcinek mega dziwny, połowicznie kontynuuje Incydent, a połowicznie jesteśmy na pokładzie samolotu w 2004r. W samolocie są dziwne dialogi z Desmondem, Arztem, Marsem, Cindy, Boonem i Charliem, a na wyspie mamy po dwóch Locków (czyli łącznie trzech, chociaż de facto jednego), dwóch Jacobów i ogólnie nie jest jasne czemu ktokolwiek przeżył. Masakra z Lockiem/Dymkiem jest dziwna, ale przynajmniej ginie Bram, który mnie wkurwiał tak jak Ceasar (niech jeszcze tylko Ilana zginie bo wszyscy z Ajiry są głupi). Samolot ląduje w LA. Na razie jestem zdezorientowany, ale ciekawy ;p
LA X nr 2
Zapowiada się ciekawiej, bo jest akcja w tajemniczej świątyni, którą fajnie zobaczyć po tylu latach ;p Oczywiście kojarzę Lennona, niezły hipis, śmieszni są też ci turbaniarscy statyści. Mamroczący sensei topi Sayida w antycznym basenie, a dla rozluźnienia atmosfery Zach i Emma przynoszą ciastka. Ciekawie jest też z "diabelskim" Lockiem/Dymkiem oraz strachem w świątyni po śmierci "boskiego" Jacoba i sypaniem tego popiołu dookoła. Swoją drogą nowy Locke jest przerażający, zajebał nawet Richardowi który do tej pory był nietykalny. Ciekawi mnie czemu w 2004r. zniknęła trumna z Christianem, noże Locke'a, Charliemu zabrano gitarę, dojebali się też do Jina itd. i do czego to zmierza. Końcówka- martwy Sayid wstaje, czyli typowe zakończenie odcinka, bądź co bądź ciekawszego (chociaż to chyba jeden odcinek był).
Ogólnie odcinek nie zwalił z nóg jak to bywało z pierwszymi odcinkami, ale na pewno nie był zły.
Co Kate Robi
Troszke słabiej, bo w świątyni tylko chcą zabić Sayida którego uratowali (lub zabili) ale przynajmniej jest Claire. (po 6x05) wygląda na to, że to zdecydowanie najsłabszy odcinek póki co
Zastępca
Mam nadzieję, że lepszy odcinek. Odcinek ma być o Locku, czyli może być ciekawie. Rozbawił mnie kontrast w ukazaniu potulnego kaleki kąpiącego się w wannie dla kalek (po chwili bezrobotnego kaleki) i fruwającego dymka, który znęca się nad Richardem. W 2004 Locke i Ben pracują razem w szkole, czyli mózg rozjebany. W 2007 ciekawa wyprawa Jamesa z Dymkiem i bosy chłopiec, który ciekawe kim jest. Numerki nie są dla mnie zaskakujące, ale nie wiem jak to się skończy.
Latarnia Morska
odcinek też może być ciekawy nawet jeśli to o Jacku. <40 minut później> No i się nie zawiodłem. Opowieść z Jackiem i jego synem nawet spoko w połączeniu z tym co ma robić na wyspie, możliwe że to jeden z lepszych Jackowych odcinków. Podoba mi się to co mówi Jacob i podoba mi się, że tytuł jest odwrotny do tego z 1x05, który oznaczał gonitwę za czymś (a ten oznacza port). Ciekawe, że w 2004 był i Dogen, co dodaje pytań. Ostatnia scena z Claire i jej Przyjacielem super, tak się spodziewałem że ją opętał (ale wciąż jest urocza) Wyczekuję jakiejś konfrontacji, która się chyba zbliża wielkimi krokami.
Zachód słońca
Pierwszy plus: walka kung fu Sayida z Dogenem Ogólnie Dogen jest jednoznacznie najlepszą postacią ekskluzywną dla 6 sezonu, chyba, że sie pojawi jeszcze ktoś nowy (oby). Mija parę chwil i zarysowuje się konflikt na którego czoło niespodziewanie wysuwa się Sayid oraz.. Claire. She just strolled in here a couple hours ago, acting all weird. Still hot, though. Miles najwyraźniej podziela mój gust Kolejna scena która mi się podoba: ukazanie jak Dymek włada naturą przez szeleszczenie drzewami co mi się skojarzyło z Anychrystem von Triera. I kolejna świetna scena: brutalne, podwójne morderstwo Sayida (i już po Dogenie? ciężko zgadnąć). Odcinek kończy się masakrą, kolejnym przegrupowaniem i marszem Potwora w stronę dżungli. Naprawdę dobry epizod
Doktor Linus
no znowu wizja Bena jak belfra mnie rozjebuje, kto by z tym gościem wytrzymał? I jeszcze Leslie Arzt xD no i oczywiście Lock.. Scena gdy Ben kopie własny grób i jego rozmowa z Milesem super Scena gdy Jack siedzi z Alpertem i stawia życie na jedną szalę jest mistrzowska- albo Jacob jest z nim albo nie, albo wszystko ma sens albo nic Nagle zaczął się zachowywać jak Locke w 1 sezonie. Bardzo miła końcówka (w końcu jakaś pozytywna) też niczym te powolne końcówki z wczesnych sezonów.. Ale jednak Lost nie byłby Lostem, gdyby odcinek skończył się tym, a nie Widmorem, który nagle wparował łodzią podwodną
Zwiad
Cóż, scenę z Sawyerem i Charlotte już znałem (zgadnijcie skąd). Ogólnie luźniejszy epizod, bo w ostatnich naprawdę się sporo działo. Zaskakujące, ze I to, że Locke zaczyna się troszczyć o swoją grupę wcale nie jest mniej przerażające od tego gdy zaczął rozwalać wszystkich po kolei Przybycie Widmore'a sprawiło, że zaczałem sie zastanawiac czy to ten moment z MP10 w którym dostali propozycję opuszczenia wyspy i moja postac z tego skorzystała, ale mogę sie mylić, bo było to dawno
ok, drugą połówkę chyba jutro obejrzę ;P na razie nie ma kompromitacji, którą ludzie mnie straszyli
Edytowane przez Lion dnia 16-09-2015 00:05
Troszke słabiej, bo w świątyni tylko chcą zabić Sayida którego uratowali (lub zabili) ale przynajmniej jest Claire. (po 6x05) wygląda na to, że to zdecydowanie najsłabszy odcinek póki co
No to jest chyba jeden z najsłabszych odcinków Lost ever
Scena gdy Jack siedzi z Alpertem i stawia życie na jedną szalę jest mistrzowska- albo Jacob jest z nim albo nie, albo wszystko ma sens albo nic
Ostatnio jak czytałam sobie MP 10, to widziałam, że grzechuuu coś takiego odwalał ;p
Cóż, scenę z Sawyerem i Charlotte już znałem (zgadnijcie skądsmiley).
Spamersi
ok, drugą połówkę chyba jutro obejrzę ;P na razie nie ma kompromitacji, którą ludzie mnie straszyli
No bo to zależy od nastawienia. Ludzie po mega akcji w sezonie 5 i świadomości, że 6 jest ostatni spodziewali się jakiejś megarozjebującej mózg akcji. Ty jesteś w lepszej sytuacji, bo oglądasz z nastawieniem, że było kiepsko.
A mnie to aż zachęciło do rewatcha 6 sezonu, bo właśnie zdałam sobie sprawę, jak wiele już nie pamiętam
We are all evil in some form or another, are we not?
Pierwszy i ostatni odcinek Richardowy, czyli może być nieźle. Chociaż początek mylący bo zaczyna się w ruskim schronie z Ilaną i Jacobem. Ok, retrosy- Richard galopujący przez dzikie ostępy niczym z filmu płaszcza i szpady, więc ciekawie. Richard na statku przodka Alvara Hanso? z tego co pamiętam przewidziałem to już w swoim FF w 2008 roku tylko że myślałem, że statkiem przypłynął Jacob, który wg mnie był ojcem Alperta ;p ok ogolnie odcinek chyba wystylizowany na Biblijną przypowieść, oglądało się przyjemnie, aczkolwiek bez zachwytu
Paczka
cóż, powrót dziwności. W retrosach jest Bakunin mówiący po koreańsku i Keamy, który słuchając Kwonów ma wrażenie jakby grał w Godzilli. Jin jest pod ścianą bo Keamy chce go zlikwidować za pukanie córeczki szefa (w tym wypadku Sun), ale nagle ratuje go Sayid jarrah. Na wyspie Lock ściga się z Sun w wyniku czego ta wyrżnęła o drzewo i nie mówi już po angielsku. Richard w końcu się ogarnia i być może będzie przewodzić grupie "białej". Lock chce ukraść samolot, ale drogę zagrodził mu Widmore przez użycie magicznego płotu. Widmore pokazuje Jinowi fotki jego córeczki i ostrzega że gdy Lock opuści wyspy to będzie koniec świata. Na koniec Jack wzrusza Sun opowieścią o pomidorze. A nie czekaj, na samym końcu nagle pojawia się Desmond i razem ze szpiegiem Locka Sayidem dziwią się swoją obecnością.
Żyli Długo i Szczęśliwie
Odcinek zaczął się ekstremalnie dziwnie (Widmore postanowił usmażyć Desmonda w elektromagnetycznej chacie), ale nieoczekiwanie zrobiło się bardzo ciekawie za sprawą wydarzeń w 2004 roku, gdzie Desmond i Faraday zaczynają coś cudować. Przez większość odcinka chodziła mi po głowie zasugerowana teoria jakoby sny, deja vu i wszelkie intuicyjne przeczucia miały związek z równoległymi rzeczywistościami, dzięki czemu odcinek oglądało się bardzo ciekawie, no i w końcu jakiś postęp w 2004 oprócz przypadkowych nieświadomych spotkań.
Wszyscy Kochają Hugo
Na pewno odcinek wyjątkowo pozytywny jak na szósty sezon, tym razem twórcy wyciskają wszystko co się da z serialu przy pomocy swojego najbardziej sympatycznego tworu. Odcinki z Hugo mają zwykle to do siebie, że są nie tylko sympatyczne ale i dobre i ten można do takich zaliczyć. Przez to, że w 2004 sobie przypomniał o Libby zaczynam się domyślać jak to się skończy. No była jeszcze śmierć Ilany () i jeszcze Desmond, który w 2007 dał się wrzucić do studni przez Locka (w sumie to było zabawne), a w 2004 przejechał go z pewnego powodu. I w końcu zejście się obu grup, następny odcinek musi być ciekawy.
Ostatni rekrut
No znowu dość ciekawie, chociaż nie aż tak jak w poprzednim i następnym odcinku, po prostu fabuła robi kolejny krok do przodu. Jack nie chce opuszczać wyspy skoro Lock tak mówi, ale jak na złość wpada w łapy Locka (a reszta wpada w ręce wkurwiającej Zoe). Claire przestała chyba na chwilę świrować, za to Sayid wciąż jest najwyraźniej zombie.
Kandydat
Jeden z najlepszych odcinków 6 sezonu. Pal licho śmierć Sayida (który nagle przestał być zombie), ale Jin i Sun, ok, wzruszyłem się ten jeden raz. Dużo się działo, były emocje i drama. Ostatecznie przy życiu pozostaje 4 rozbitków, których widzowie prawdopodobnie najbardziej lubią, więc wybór logiczny, tyle że nie wiadomo jeszcze jak liczyć Claire, Lapidusa, Potwora, Richarda, Bena, Milesa, Desmonda czy Widmore'a, który gdzieś się schował. No i Bernarda i Rose którzy są chyba gdzieś w lesie chyba że gdzies umarli ale wątpię. Zostają już tylko 3 odcinki, ech
Zza morza
Odcinek o Jacobie i MiBie czyli wgl nie wiem czego się spodziewać, ale po pierwszej scenie wnioskuję, ze to bedzie kolejny odcinek "mitologiczny".
Światełko, źródełko, Adam i Ewa, Dymek.
Odcinek nie był raczej wybitny, ale wszedłem na z24 i tam przy oryginalnych seansach ludzie dawali zwykle po 0/10 lub 2/10, co mnie śmieszy, ale nie będę sie o tym rozpisywał. Moim zdaniem wiele rzeczy było tu ciekawych i oglądałem z zainteresowaniem
Powód ich śmierci
Nawet ciekawie. W 2004r. Desmond zebrał już praktycznie połowę. W 2007r. Lock na spółkę z Benem rozjebali tym razem Richarda (a sory, tylko mi sie zdawało), Widmore'a i Zoe i chcą zarżnąć także Desmonda. W międzyczasie Jack zostaje papieżem wyspy.
The End
Finał absolutnie piękny i nie popełnię błędu ze sprawdzeniem recenzji z z24 żeby sobie nie zepsuć humoru Znałem samą ostatnią scenę, ale nie miałem pojęcia, że będzie aż tak odrealniona i że cały podwójny odcinek mnie tak zachwyci. Ogólnie odcinek dość epicki, nawet pomimo że nie zrozumiałem całej akcji logicznie to wywołał we mnie to, co twórcy zapewne chcieli wywołać- stanął mi przed oczami cały Lost i ,spinając to klamrą z przerwą w środku, 10 lat spędzonych na oglądaniu tego serialu Zdałem sobie sprawę jak zręcznie przez te 6 sezonów były łączone były elementy fantasy, sci-fi, dramatu, komedii i przygody i mimo że miał oczywiste słabsze momenty i w tym sezonie i wcześniej, to w obecnej chwili o nich nie pamiętam i wątpię aby cokolwiek po prostu temu dorównało jako całości. Twin Peaks jest bardziej w moim stylu, ale Lost to przecież Lost. Trafił mnie jako 10-latka i jeszcze przed wejściem na z24 rysowałem po zeszytach samoloty rozpadające się w powietrzu, nie mówiąc o bractwie Lost... 'To miejsce stworzyliscie wszyscy razem, żebyście się mogli nawzajem odnaleźć', ech przez tyle lat nie wiedzieć skąd się wział ten cytat, myślałem że ktoś to wymyślił na poczekaniu Czy to serial zmieniający życie to nie wiem, ale mający w moim przypadku ogromny wpływ. Kurde, nie spodziewałem się takiego wylewu uczuć i lepiej juz skończe ;p Mam nadzieję, że sięgając po niego za x lat bedzie przypominał mi o tym wszystkim z równą mocą
Aha, i nie pytajcie czemu czekałem tyle lat z 6 sezonem, bo nie mam na to odpowiedzi. Może wyspa chciała żebym obejrzał to teraz i tyle Finalny sezon uważam za rozciągnięty, bardzo nierówny i chaotyczny z rekordową liczbą przegrupowań i aluzji do zeszłych sezonów (w samym finale ile ich było!), ale generalnie ciekawy i satysfakcjonujący, z zakończeniem które mi przesłodziło nieco te gorsze momenty, więc nie mam najmniejszego powodu żeby się teraz nad nimi zastanawiać.
Finał absolutnie piękny i nie popełnię błędu ze sprawdzeniem recenzji z z24 żeby sobie nie zepsuć humoru smiley Znałem samą ostatnią scenę, ale nie miałem pojęcia, że będzie aż tak odrealniona i że cały podwójny odcinek mnie tak zachwyci. Ogólnie odcinek dość epicki, nawet pomimo że nie zrozumiałem całej akcji logicznie to wywołał we mnie to, co twórcy zapewne chcieli wywołać- stanął mi przed oczami cały Lost i ,spinając to klamrą z przerwą w środku, 10 lat spędzonych na oglądaniu tego serialu
No ja się zgadzam. Co jak co, ale finał był dobry i nie ogarniam, czego się go ludzie czepiają
'To miejsce stworzyliscie wszyscy razem, żebyście się mogli nawzajem odnaleźć', ech przez tyle lat nie wiedzieć skąd się wział ten cytat, myślałem że ktoś to wymyślił na poczekaniu
Aha, i nie pytajcie czemu czekałem tyle lat z 6 sezonem, bo nie mam na to odpowiedzi.
Nie wiem, jak w twoim przypadku, ale ja to rozumiem. Osobiście przez jakiś czas odkładałam przeczytanie Insygniów Śmierci, bo nie chciałam, żeby HP już się skończyło. Miałam dzięki temu poczucie, że coś jeszcze przede mną.
No i fakt - obejrzenie przez Liona 6 sezonu kończy pewną epokę
We are all evil in some form or another, are we not?
Ogólnie Dogen jest jednoznacznie najlepszą postacią ekskluzywną dla 6 sezonu
Serio? Dla mnie początek 6 sezonu był mocno przeciętny m.in. dlatego, że strasznie nie lubiłem tej postaci. O co chodziło z tym topieniem? Jakie były jego motywacje? Według mnie ten wątek spieprzyli po całej linii.
Ale później trochę się rozkręcili. Odcinki 6x11 i 6x16 były świetne, ten ze śmiercią Jina, Sun, Sayida również (dobrze pamiętam, że zginął od wybuchu bomby? wtedy chyba nikt nie pomyślał o terroryzmie).
Ogólnie jestem pewien, że teraz 6 sezon spodobałby mi się bardziej. Po części ze względu na niższe oczekiwania i bardziej liberalne podejście do rozwiązywania zagadek. Po drugie - obejrzałem w międzyczasie mnóstwo słabych seriali, a Lost to Lost i sam powrót do ulubionych postaci spowodowałby, że oglądałoby się to lepiej.
Co do porównania do opinii z z24... Na darltonie było podobnie, niektórzy ludzie hejtowali odcinek 6x15 i sam finał. Ten pierwszy mógł być lepszy, ale nie uważam, żeby był tragiczny (na Darltonie dałem 8/10). Finał? Zależał od tego, czy jesteśmy "men of faith" czy "men of science". A w kwestii Lost, większość z nas była tymi pierwszymi...
Ja finał jako finał również lubię (post z 24 maja - klik). Nie wyjaśnił wielu zagadek, na które liczyliśmy, ale jako zakończenie emocjonalne był perfekcyjny. I wydaje mi się, że większość osób albo go kocha, albo nienawidzi. Trudno znaleźć się gdzieś po środku.
To co, może kontynuacja rewatchu na zimowe wieczory?
Serio? Dla mnie początek 6 sezonu był mocno przeciętny m.in. dlatego, że strasznie nie lubiłem tej postaci. O co chodziło z tym topieniem? Jakie były jego motywacje? Według mnie ten wątek spieprzyli po całej linii.
Ja tak chyba napisałem bo nie było praktycznie innego wyboru wśród postaci (Dogen przynajmniej miał jakieś dialogi i coś tam cudował), a co do topienia to na poziomie 6 odcinka ciężko było mi zgadnąć, że nic z tego nie wyniknie
Co do rewatchu to nie wiem, bo 3 pierwsze sezony oglądałem po kilka razy, a ostatnie 3 obejrzałem te dwa miesiące temu (zdążyłem zapomnieć o szóstym, ale tak szybkie odgrzebanie mogłoby się szybko zakończyć nudą).
Ja bardziej liczyłem ne rewatch Twin Peaks, bo ja tego mojego drugiego najukochańszego serialu też nie skończyłem () A ty chyba wgl nie widziałeś, a Arleta też miała ochotę i jeszcze ktoś, to może z tego coś by się wykluło
Idea wspólnego oglądania się w tym roku sprawdziła (tyle że mój problem z internetem zatrzymał Losty, no ale klub filmowy działa prężnie), więc jak coś to wolałbym Twin Peaks (które wg mnie swoim klimatem pasuje właśnie na zimowe wieczory) Natomiast jeśli ty, Umba czy ktoś by chcieli lecieć lostowy rewatch, to może bym się dołączył tyle że na pewno bym się tak nie angażował z analizą wszystkiego, nie zakładał tematów itd. Ale z racji takiej, że Otherwoman miała rewatch Losta nieco przed nami, to może lepiej odczekać jeszcze ileś lat miesięcy i wtedy powrócić do pomysłu, moim zdaniem.
6 sezon Lost to już tylko odcinanie kuponów z 2 sezonów i późniejszych pojedynczych świetnych odcinków. Jeszcze 3 sezon był patrząc całościowo ok, 4 to już równanie w dół, 5 troszkę lepiej, ale i tak gorzej niż w 3., a 6 to już w ogóle słabo choć co do finału to ja jestem z tych co według mrOTHERa trudno znaleźć czyli tych po środku.
Czym dłużej od końca serialu tym bardziej dochodzę do wniosku, że tak zmarnowanego potencjału nie miał żaden serial mi znany.