ja od miesiaca probuje sil w kendo czyli cos jak szermierka tylko ze japońska i można biegac po całym boisku a nie tylko chodzic w bok trenuje to 500 ludzi w kraju wiec dosc łatwo sie dostac na jakies mistrzostwa czy cos (nas np. trenuje trener od kadry narodowej tylko że kobiet) xD jak łatwo sie domyslic na kazdych mistrzostwach świata wygrywa Japonia, druga jest Korea, a o 3 miejsce bije sie zwykle USA z Brazylią, w których to występują naturalizowani Azjaci
typowy trening mojej grupy (oczywiscie mnie tu nie ma bo filmik z wiosny):
i jakies best of (choc to wciaz tylko machanina kijem)
No ogólnie pedalstwo, nie oglądałem jesiennych meczy więc się nie wypowiadam, ale oba ostatnie widziałem i jest bardzo średnio jak dla mnie.
Co do dzisiejszego meczu to w pierwszej połowie mieliśmy to co zawsze, kwintesencje polskiej reprezentacji. Nie potrafią grać atakiem pozycyjnym nawet z takim zespołem jak Łotwa, ostatnie podanie w większości przypadków zjebane, dośrodkowania to samo. Brak ryzyka i podania do tyłu, bezsensowne klepanie w obronie, które zawsze mnie denerwowało w tym zespole. No i oczywiście obowiązkowe babole w obronie, albo złe ustawienie i brak spalonego, albo jakaś idiotyczna strata. Powolna i schematyczna gra, którą nawet San Marino by z łatwością rozczytało. Typowa Polska.
W drugiej połowie była duża poprawa, choć te typowe błędy dalej zostały, ale podnieśli tempo i akcji było więcej więc siłą rzeczy coś się udawało, a niektóre sytuacje były nawet superowe. Było też więcej gry środkiem, bo w pierwszej połowie to tam straszne dziury były. Ale co z tego, jak atakują to zapominają o obronie i potem taka Łotwa ma dwie sety w meczu, co jest żalowe i w ogóle nie powinno mieć miejsca. Z poważniejszym rywalem skończyłoby się dwoma golami i dobranoc.
Ogólnie przycisnęli w drugiej połowie, ale czy to powód do zachwytów? No dla mnie z taką Łotwą to powinien być pocisk przez cały mecz, może nie jakieś szybkie tempo, wiadomo że się nie da, ale kontrolowanie gry przez 90 min to obowiązek. A w pierwszej połowie to momentami wyglądało jakby to Łotwa była faworytem meczu.
Pozytyw to oczywiście fakt, że ostatecznie wygrali oba mecze, choć ja jestem daleki od jakichkolwiek zachwytów. Obie wygrane wymęczone i poniekąd szczęśliwe, co szczególnie razi w przypadku dzisiejszego meczu.
Wszystko racja, więc ja chciałbym się wypowiedzieć szerzej.
Po pierwsze - mundial pokazał, jak bardzo w dzisiejszych czasach spadł poziom futbolu reprezentacyjnego. Główną siłą kadr narodowych są SFG. Więc nie ma co się dziwić, że Polacy strzelają bramki non stop po rożnych, wolnych i wrzutkach z bocznego sektora. W środku klepią sobie tylko najlepsi.
***
Po drugie - Brzęczek ogólnie jest przeciętnym trenerem, ale z pomysłem. Jego pierwszym poważnym wyzwaniem była Lechia, i mam wrażenie, że od tego czasu nic się nie zmieniło, tzn. Brzęczek:
- ma pomysł - chce, aby jego zespół cierpliwie rozgrywał od tyłu, od obrońców, dzięki czemu ma wysokie posiadanie piłki. Stąd klepanie stoperów między sobą i podania do tyłu,
- nie potrafi wcielić go w życie - ponieważ klepanie stoperów i podania do tyłu są jedynym elementem, który potrafi skutecznie wprowadzić, nie potrafi nauczyć graczy kreowania sytuacji podbramkowych (nic dziwnego, wszak jako piłkarz był rozgrywającym kadry... w jej najciemniejszym okresie ),
- ALE o dziwo bywa skuteczny - za jego kadencji Lechia, z wyjątkiem krótkiego okresu świeżo po zatrudnieniu, grała nudno, ale wygrała kilka ważnych meczów, dlatego utrzymał się na stanowisku ponad rok (pamiętacie jak kiedyś na warszawskim zlocie oglądałem mecz? To był mecz z Legią, na 70-lecie istnienia klubu, wielka pompa, mega presja, pełny stadion, i właśnie Lechia Brzęczka wygrała 1:0. Od 40 minuty graliśmy w przewadze, bramka padła w 86 minucie, a jakże, z rożnego).
Z tego co pamiętam, byliśmy też nieźle wybiegani.
Niestety tak jak wspomniałem, im dalej w las, tym nudniej grała Lechia, widać było bezradność w rozgrywaniu piłki. Strzelaliśmy mało, zaczęliśmy tracić dużo (to był czas szalonych rewolucji kadrowych), więc Brzęczek został pogoniony.
W Katowicach przyjęli go z otwartymi rękami, pamiętam jakie mieli nadzieje na awans do Ekstraklasy. Prezesi dali czas Brzęczkowi na wprowadzanie swojej wizji, drużyna była w ścisłym gronie faworytów. Dwukrotnie się nie udało po kilku bolesnych porażkach w kluczowych meczach.
W Płocku miał jeden udany sezon. Jeden. Nie pamiętam, jak grała w nim Wisła, ale kadra Brzęczka gra jak Lechia Brzęczka.
Wcześniej prowadził Raków.
Za Brzęczka:
10/11 - II liga, 14 miejsce
11/12 - II liga, 11 miejsce
12/13 - II liga, 12 miejsce
13/14 - II liga, 10 miejsce (to był sezon reformy, spadliby z ligi, gdyby nie to, że Warta Poznań i Polonia Bytom nie dostały licencji)
Wydawało się, że drużyna gra nieźle, po prostu w Częstochowie nie ma możliwości na lepsze wyniki przez problemy finansowe i kadrowe. Nawet kibice go bronili.
Po zwolnieniu Brzęczka:
14/15 - II liga, 4 miejsce, baraże nieudane (Brzęczka zwolnili w listopadzie, klub był na 10 miejscu, Mroczkowski awansował na 4)
15/16 - II liga, 5 miejsce
16/17 - II liga, 1 miejsce, awans
17/18 - I liga, 7 miejsce,
18/19 - I liga, zdecydowany faworyt do I miejsca, półfinał PP
***
Wnioski?
Brzęczek jest przeciętnym trenerem, ale paradoksalnie w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Futbol narodowy jest słaby i co raz prostszy, a akurat drużyny Brzęczka potrafią strzelać bramki z SFG. Więc ze słabiakami będziemy się męczyć, ale będziemy też wygrywać. Awans na Euro to pewniaczek, myślę, że nawet w trudniejszych eliminacjach do MŚ byśmy spokojnie odnieśli sukces.
Jeśli jednak pojedziemy na duży turniej i trafimy na rywala mocniejszego niż Austria z napastnikami, którzy mają łącznie 9 bramek w sezonie, to dostaniemy bencki. Będziemy próbować rozgrywać, a się okaże, że jednak nie umiemy.
Czy można było wybrać lepiej? Tak, można było. Gdyby Stokowiec nie był zafiksowany na punkcie Mistrzostwa Polski z Lechią, to być może zostałby selekcjonerem i Polska grałaby równie brzydko, ale skuteczniej w defensywie. Co ważne, również na dłuższą metę. Oczywiście praca selekcjonera i trenera klubowego to dwie różne bajki, ale dzięki Lidze Narodów było sporo czasu na przygotowanie. Probierz? Jeszcze nie teraz. Może za kilka lat, jak spokornieje.
A że Polska reprezentacja ma potencjał, jakiego od wielu, wielu lat nie miała, nikogo nie trzeba przekonywać. Do słynnego meczu z Danią (0:4) prezentowaliśmy się świetnie. Potem Nawałka z dobrego trenera stał się trenerem fatalnym (patrz Lech Poznań 2019), a mimo to nasi piłkarze wyciągnęli go za uszy na Mundial.
Ze Stokowcem bylibyśmy równie nudni, ale z lepszymi rywalami nie bylibyśmy skazani na porażkę.
Z jakimś naprawdę dobrym trenerem (niestety, zagranicznym) - moglibyśmy zrobić niespodziankę i zasłużenie wejść do strefy medalowej, tak jak byliśmy tego blisko w 2016.
***
władcy Bońkowi, który poza finansami i wizerunkiem jest fatalnym prezesem
Fatalnym? Bez przesady. Fakt, ja też liczyłem na więcej z jego strony, ale uważam, że wprowadził do polskiej piłki sporo dobrego. Oczywiście można mu też sporo zarzucić, ale w porównaniu z Grześkiem Lato... no, nie ma porównania.
Edytowane przez mrOTHER dnia 29-03-2019 13:29
Otherwoman 04/10/2024 11:29 Dziś opowiadam mojej mamie o tym jak wczoraj pomagałam ratować rannego gołębia i w tym momencie gołąb pierdutnął o szybę tak, że został na niej rozmazany ślad...
Otherwoman 04/10/2024 11:26 Kurcze, miałam dziś sytuację iście lostowa. Akurat wczoraj oglądałam odcinek Special, gdzie Walt gadał o ptakach i wtedy ptak rozbił się o szybę.