Może wtedy właśnie! Nasze trio zawsze chętnie, nie tylko April
A! No i mamy jeden, bardzo ważny wniosek z tego nieoficjalnego zlostu. Adi znowu po mnie pojedzie ;<
PAPAJE SĄ OBRZYDLIWE! ale za to dobrze sprawdzają się jako nauszniki
agusia napisał/a:
A! No i mamy jeden, bardzo ważny wniosek z tego nieoficjalnego zlostu. Adi znowu po mnie pojedzie ;<
PAPAJE SĄ OBRZYDLIWE! ale za to dobrze sprawdzają się jako nauszniki
o lol, nie ma po pierwsze zdrowszego owocu a po drugie papaje są dobre
Ano, w Złotych. Ale przełknąć się tego nie dało! Może trafiłyśmy na jakąś felerną po prostu, ale tragedia to jakaś była Następnym razem może suszone spróbujemy?
agusia napisał/a:
Ano, w Złotych. Ale przełknąć się tego nie dało! Może trafiłyśmy na jakąś felerną po prostu, ale tragedia to jakaś była Następnym razem może suszone spróbujemy?
ja nie wiem jak można pogubić pestki z papai(przecież one tak łatwo nie wypadają jak się trzyma papają normalnie a nie macha na prawo i lewo) ale spoko, do tego może miałyście albo papaję niedojrzałą albo za bardzo dojrzałą bo takie też są choć mi te bardzo dojrzałe smakują. Co do zaś smaku to same są przecież bardzo smaczne a już ładnie pokrojone i polane polewą czekoladową to już jest po prostu odlot
Ja to krótko napiszę bo padam. jazeerę, agusię i April jako tako znałem przed spotkaniem i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że są to naprawdę świetne dziewczyny. pandy nie znałem praktycznie wcale, ale przez ten krótki czas spokojnie mogę stwierdzić, że jest bardzo fajną osobą, niezwykle pozytywną. Żaaaal. Pozdro
eeeej, to niesprawiedliwe - też chciałam poznać Lincolna. Dlaczego nie wpadłeś w sobotę?
Planowałem być w sobotę, ale nie wyszło A tak w ogóle to też się nabrałem na ten wkręt dziewczyn i Umby
4 lata temu było spoko, nie znał mnie nikt, a i tak przez czasu brak chciałem by tydzień miał 8 dni.
Jako 15-latek nie złożyłem wyjaśnień, gdy wziąłem za majka to już miałem lat 16.
Miałem swój numer 23, jak Sparrow, ale Walter nie Jack, #Fingerling.
Stąd się wzięło moje zamiłowanie do treści brat. A umrę pewnie całkiem młodo, mając nie wiem 42?
Pora na opis zlotu, który odbył się w Krakowie i Warszawie w dniach 28-30. Jeżeli ktoś ma zamiar to komentować w stylu: nie podniecajcie się itp., to niech lepiej w ogóle nic nie pisze na ten temat, a jeszcze lepiej: ostrzegam, aby tego po prostu nie czytał!
Dnia 28 października wskoczyłam do pociągu o 12 rano, aby wysiąść w Trzebini i powitać Agusię. Byłam trochę zła, że Umba odwołał spotkanie w Krakowie i przekonana jednocześnie, że w sobotę nie dojdzie do tego. Bite 4 godziny słuchałam muzyki i wpatrywałam się w piękną jesień za oknem. 10 minut przed dojazdem wstałam i ruszyłam przez korytarz czekając na zatrzymanie się pociągu. Po tym czasie zaczęłam panikować, że przejechałam już tą stację... było ciemno i nawet nie widziałam tabliczek, ale na moje szczęście jakaś starsza pani uspokoiła mnie. Kolejną przeszkodą było otworzenie drzwi w pociągu... ale ten, kto zdążył mnie poznać, wie że to nic nowego dla mnie- od robienia totalnego przypału to jestem mistrzem. Otworzyłam je i na wprost mnie ujrzałam Agnieszkę, zeskoczyłam z pociągu i natychmiast się na nią rzuciłam. Biedna niestety przewróciła się o ławkę... byłam mile zaskoczona tym, że ludzie patrzyli na nas i uśmiechali się. Razem z Kulową mamą udałyśmy się do jej domu. I oto ukazałyśmy swoją prawdziwą twarz! Agnieszka to prawda top modelka, a ja byłam jak Tyszka!(oczywiście byłyśmy lepsze!). Agusia: patrzy na prawo, na lewo, na sufit, na podłogę, uśmiecha się, z laptopem, pisząca na laptopie, szukająca ubrań, zamykająca oczy. To tylko kilka przykładów w jaki sposób Aga została uwieczniona na zdjęciach. Później nastąpiło spotkanie przy kawie- rozmowa z dziewczynami: z Zosią przez skype, a z Angeliką przez telefon. April postanowiła też trochę poudawać Lajona i zrobiła sobie sweet focie w lusterku(Damianie, oczywiście zrobiłam to z czystej sympatii do Ciebie ). Oprócz tego latałyśmy nad sufitem i jadłam gulasz przygotowany przez mamę Agusi. W nocy rozmowy do późna o wszystkim i o niczym. Biedna Kulka położyła się spać z mokrymi włosami w pokoju brata, gdzie było zimno i następnego dnia...
Dzień 29 październik godzina 5:40. Coś zaczęło mi dzwonić, sięgnęłam ręką i wyłączyłam budzik wstając i rozglądając się. Było ciemno i zimno, ale ruszyłam obudzić Agę, która spała. Oczywiście nie dało się jej dobudzić, więc ruszyłam do łóżka i wstałam o 6:10. Tym razem otworzyła oczy, ale gdy ja się ubierałam, to ona leżała i tak gadałyśmy. Miałyśmy pociąg 7 z kawałkiem, więc musiałyśmy się ostro śpieszyć. Standardowo kanapki z pasztetem i wyruszyłyśmy do Krakowa! Stałyśmy w kasie biletowej zaraz po przyjeździe, aż tutaj nagle sms od Umby, który napisał, że już jest. Wyszłyśmy z budynku zaczynając go szukać. Umba stał pod Galerią Krakowską i wypatrzył nas od razu, zaczął do nas machać, Aga mu odmachała i powiedziała: O tam jest!... Niestety ogólnie mam problem z rozpoznawaniem ludzi, więc wciąż patrzyłam i pytałam: Gdzie jest Umba?! Dopiero jak dosłownie był przed nami to go zauważyłam. Przytuliłyśmy się z nim i tutaj okazało się jaki Mateusz jest! Mega ciepły, wygadany, fajny chłopak z niego! Ruszyliśmy coś zjeść w okropnych tuczących miejscach. Po drodze mieliśmy wybrać, gdzie chcemy jeść.
Aga: No to dobra! Prawa ręka to McDonald, a lewa KFC! To którą wybieracie?
Tak, odbyło się mega losowanie W końcu usiedliśmy i zostałam sama, gdyż Agusia i Umbas poszli coś zamówić. W tym czasie jakiś dziwny stary pryk zaczął do mnie nawijać. Myślałam tylko: wróćcie już do cholery! Ale nie, po co się śpieszyć... W końcu jednak powrócili i zaczęliśmy konsumować. Umba jako typowy matematyk obliczył ile należy mi się reszty. Ofiarowaliśmy mu oficjalną naklejkę Mistrza Przetrwania i pozował z nią jak prawdziwy top model... Później podszedł do nas jakiś stary pryk i coś tam gadał. Zadzwoniliśmy do dziewczyn i pan P próbował z nimi rozmawiać, ale ciągle mu przerywaliśmy śmiechem. Ponoć pandzia po nas jechała i mówiła: umrzyj teraz! Tam też umówiliśmy się, co do naszych postów w temacie Zlotu. Miał być to mega wkręt i udał nam się. Udaliśmy się na stację, pożegnaliśmy się uściskiem i ruszyłyśmy w ostatniej sekundzie do pociągu przez co godzinę spałyśmy na korytarzu. Najlepszy był moment, w którym nad nami przechodzili przystojni Hiszpanie. Po 3,5 godzinach słuchania o boczku, podróżach, historii itp. wyszłyśmy z pociągu i zaczęłyśmy szukać Pandzi. Podczas, gdy Agnieszka i Angelika się przytulały panduszkowa siostra powiedziała do mnie: dzień dobry. Odprowadziłyśmy ją i siedziałyśmy pod pałacem czekając na Other, z którą się umówiłyśmy. Gdy ją ujrzałam obudził się we mnie instynkt Tyszkowy. We trójkę ciągle czekałyśmy na Zosię, która miała małe problemy, gdyż wysiadła na Wawie zachodniej. Stałyśmy na dworu i zadzwoniłam do niej, aby dowiedzieć się, z którego peronu będzie wychodziła. Gdy tylko usłyszałam to co chciałam, podrzuciłam pandzie mój bagaż i pobiegłam na peron pierwszy. Stojąc na ruchomych schodach wykrzyknęłam tylko: Zoooosia! Zjechałam na dół i rzuciłam się na nią przytulając i wrzeszcząc jej coś do ucha. Z relacji dziewczyn ponoć wszyscy gwałtownie się odsunęli i patrzyli na nas jak nas z obrzydzeniem. Ale totalnie nie przejmowałyśmy się tym tylko nadal się przytulałyśmy. Other, pandzia i Agusia dołączyły do nas(nie chcę chyba wiedzieć, co Arleta sobie pomyślała, gdy zobaczyła tą scenę ) Ruszyłyśmy coś zjeść, na początku chyba Other miała problemy wkręcenia się w rozmowę, ale godzinę później nawijała już ostro! Oprowadzała nas po Warszawie i pokazywała piękność Wawy. Okazało się, że Arleta mieszka niedaleko miejsca, gdzie mam koleżankę! : D OtherW okazała się bardzo miłą i rozgadaną osobą i w ogóle nie żałuję, że Cię poznałam od tej strony. Próbowałyśmy kupić papaję i zejść ją we czwórkę, ale nie udało nam się niestety, ale za to obdzwoniłyśmy paru użytkowników. Najpierw telefon do Casinesa(zamęczyłyśmy go i kazałyśmy mu zgadywać kto mówi! ), telefon do Lincolna, Arctica. Mistrzostwo! Gadamy już chwilę, a tutaj Arleta do Arutra: cześć Artur. Próbowałyśmy też do Amelii, ale niestety nie odebrała. W szampańskich nastrojach ruszyłyśmy na dworzec, gdzie ciepło pożegnaliśmy się z Other(mam nadzieję, że nie wywnioskowałaś, że te dobre parę godzin to była strata czasu!) Chwilę później po kupieniu papai(kosztowała aż 10 zło! Zdzierstwo) i %(panda tak strasznie prosiła) wyjechałyśmy do Skierniewic. Oglądałyśmy dom pandzi(który mega nam się spodobał), jadłyśmy mega dobrą zapiekankę, z której Kula wydłubywała kukurydzę. Najlepsza była prawdziwa gra w 'I never' i wypróżnienie 0,5 w 5 minut. . To o czym rozmawiałyśmy oczywiście zostanie tylko pomiędzy nami, ale ostry hardkor leciał. Były chwile mega radość oraz płaczu, ale zostawmy to dla siebie. Nie spałyśmy do piątej nad ranem praktycznie. Kiedy Kula i pandzia zasnęły, zaczęłam malować wąsy Endżi. Było niesamowicie, nad ranem obudziłyśmy się mega zamulone. Szybko zebrałyśmy się i wyjechałyśmy do Warszawy, gdzie mieliśmy się spotkać z Lincolnem. Siedząc z Złotych przybył do naszego grona Michał, który został przywitany uściskami(Cztery piękne kobiety... powinieneś czuć się w tym momencie zajebiście! ) Gadaliśmy, czytaliśmy posty i oglądaliśmy żółtą kartkę. Przypomniało mi się jeszcze, że każda z nas napisała życzenie na kartce, którą Pandzia miała ofiarować Wokulskiemu na stacji. Ruszyliśmy w mały plener(po kupieniu biletów, które i tak okazały się nieważne i musiałam kupić nowy u konduktora) i robiliśmy sobie focie na sztywniaków czyli tzw. sputnik. Przypomniało mi się, że jak byliśmy z Other, to pandzia robiła minę na cwaniaka(na pewnego użytkownika forum, Ci co byli wiedzą! ) Było mega pozytywnie, gdy Kula zaczęła karmić gołębie i nagle ja zaczęłam doszukiwać się podobieństw do użytkowników. O tak... porównywanie gołębi do naszych ludzi, bardzo ambitne, ale się mega w to wkręciliśmy! Odprowadzili nas na pociąg, w którym nie było miejsc. Pożegnanie uściskiem i gdy stałam w korytarzu, Lincoln zaczął udawać, że przeciąga mnie w drugą stronę, co było mega. Droga powrotna z Kulą przeleciała nam mega szybko, głównie na rozmowie(współczuje osobom, które siedziały obok nas). Później ja się przesiadłam i zrobiłam z siebie totalną kretynkę przed konduktorem, aż w końcu zasnęłam i minęłam swój przystanek. Pasuje do tego wszystkiego jedno zdanie: To miejsce stworzyliście razem, abyście mogli się wzajemnie odnaleźć.
Tak się bawili, tak się bawili, SZTYWNIACY!
Kilka zdjęć dodam później- będą przedstawiały sytuację opisane powyżej. Jeżeli o czymś zapomniałam lub pokręciłam- krzyczcie!
Edytowane przez April dnia 31-10-2011 15:23
Od siebie: kocham Was dziewczyny mocno bardzo <3 Dużo rzeczy nie zdążyłyśmy zrobić, nie zagrałam Wam nic, nie wjechałyśmy ZNOWU na trzydzieste, nie zjadłyście (tylko jaz zjadła) mojego ciasta, nie zrobiłyśmy słitfoci tylu ile byśmy chciały... Wszystko zostaje na następne spotkania, taką mam nadzieję, misie! Odliczamy do stycznia!
Linc i Otherw: powiem szczerze, okropnie obawiałam się spotkania z Wami. Myślałam, że będzie kompletnie inaczej, jeśli nie kontaktujemy się tak często, jak z dziewczynami, wyjdzie megasztywno i pewnie się nie polubimy. Tymczasem nie było żadnego problemu, wręcz przeciwnie, przy Otherw się nawet rozkręciłam i miałam gadane, jak rzadko się zdarza oO Oboje jesteście przepozytywni, i jak będzie okazja, to wbijajcie do Wwa!
SPROSTOWANIE.
Nie jestem żadną pijaczką, starą (pozdro Otherw), czy młodą (pozdro Linkoln). Wszelkie wzmianki typu że to niby JA nalegałam na kupienie Barmańskich Cytrynówek w liczbie dwa, są absolutnie niedorzeczne. Naprawdę.
Mam przypominać, kto chciał o 2 w nocy iść do całodobowego, bo % się skończyło?! To ja mówiłam, że Was pojebało
Przyjemnie czyta się to wszystko Zapewne nie jeden użytkownik chciałby być tam wśród was i nie ukrywam, że ja też
Pozdrowienia i życzę wam dużo takich spotkań.
To może ja napiszę jak to wszystko wyglądało z mojej perspektywy.
Z dziewczynami miałem spotkać się w piątek wieczór, ale nie wyszło z powodu mojego braku czasu, więc przełożyliśmy to na sobotę rano. Szczerze mówiąc bałem się trochę spotkania i nie wiedziałem czego się spodziewać. Po wymianie smsów "Już jestem" i "Kupujemy bilety, zaraz będziemy" doszło w końcu do spotkania. Ja i agusia sobie machaliśmy, a April się rozglądała i śmiała. Potem się przywitaliśmy przytulaniem i April się śmiała. Potem gadaliśmy i April robiła foty i dla odmiany śmiała się. Potem doszło do słynnego już "losowania" , ale po chwili agusia zdała sobie sprawę z oryginalności jej pomysłu i wzięła jakąś przypinkę. No cóż potem już gadaliśmy sobie o MP i o życiu, o wszystkim i niczym. Było bardzo przyjemnie od razu, bez żadnej spiny, nikt się jakoś nie krępował. Oczywiście April robiła foty i śmiała się. Dziewczyny są naprawdę niesamowite. Jako, że nie miałem z nimi kontaktu wcześniej i mogę je oceniać jedynie przez pryzmat forum spodziewałem się czegoś innego, ale jestem oczywiście mega pozytywnie zaskoczony. Na spotkaniu odbyły się również rozmowy telefoniczne. Były one trudne, gdyż agusia i April ciągle mnie wypytywały co mówią Zosia i Angelika, kazały im coś przekazywać i się śmiały ciągle. W dodatku jaz strasznie cicho mówiła. Ale zmiażdżył mnie początek naszej rozmowy. Karolka powiedziała jej, że ma dla niej niespodziankę i dała mi telefon. - Hej Zosia, nauczyć Cię całek?
- Ej! Ale kto mówi?
To był naprawdę przyjemny poranek, niestety krótki. Po wyjściu z galerii zrobiliśmy sobie kolejną porcję, tym razy sweet foci z ręki i odprowadziłem dziewczyny na pociąg.
Krótko mówiąc Agnieszka i Karolina są zajebistymi dziewczynami i jeśli ktoś może się z nimi spotkać to polecam
Z racji wieku myślałem, że Agnieszka jest może bardziej dziecinna i z racji sztywniactwa bardziej sztywna , a April uznawałem za bardziej poważną i mniej ADHDowską.
Agusia, Karolka
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.