Autor |
RE: Wyspa |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 17:23 |
|
|
-Nie- powiedziałam od razu, głośnym, zdecydowanym tonem głosu. -Nie oddam małej. Z całym moim szacunkiem i miłością dla Was, jest dla mnie ważniejsza od Veronicy.- przełknęłam ślinę. -I zrobię wszystko, żeby nic jej się nie stało. Rozumiesz...? Wszystko.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 17:26 |
|
|
Blondynka puściła Bryana i stanęła na środku, zaczęła cicho płakać. Łzy powoli spływały po jej bladym policzku, nagle wyszeptała.
- Nie oddawajcie mnie.
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11699
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 17:28 |
|
|
- Przecież oni chcą z nią tylko porozmawiać, a Veronice grozi śmierć. Zresztą będziecie przy niej, a ona została tam sama...
Nie miałem pewności, że Lisie nic nie grozi, ale razem na pewno coś byśmy wymyślili.
- Lisa, skarbie, nie chcesz pomóc Veronice?
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
jazeera
Użytkownik
Postać: Uchechi Anonaba
Postów: 5281
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 17:33 |
|
|
- Hej kwiatuszku, nie ma mowy, abyśmy Ciebie oddali. - Powiedziałem i kucnąłem przed Lisą objąłem ją i pocałowałem w czółko. Spojrzałem na Bryana - Przykro nam Bryan, ale to nasza córka..
all we really need to survive is one person who truly loves us
-Penelope Widmore
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 17:42 |
|
|
- Chcę pomóc, ale ci ludzie są źli... widziałam co z wami robili, jak mnie zabiją? Już czarny dym chciał to zrobić, nie chcę tam wracać, nie chcę. - usiadła na trawie chowając twarz w dłoniach.
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 17:47 |
|
|
Po słowach "Lisa, skarbie, nie chcesz pomóc Veronice", autentycznie miałam moment zachwiania. Trwał on ułamek sekundy, podczas któego wzrokiem ogarnęłam przerażenie małej, dłonie Jeffa zaciśnięte lekko w pięść, dziwny błysk w oku Bryana... Krótka chwila przerwana została przedziwnym odgłosem- takim, jaki słyszymy zawsze, gdy ktoś kogoś spoliczkuje. Moment później ppatrzyłam z nienawiścią na to, że jak Henderson łapie się za policzek i syczy cicho. Przez zaciśnięte zęby wysyczałam:
-Chyba sobie kurwa żartujesz. Uciekamy. Boimy się. Nie mamy na to siły. A jak myślisz, dlaczego tak robimy? Żeby nie dać się złapać. Nie dać się złapać ludziom, któzy chcą jej zrobić krzywdę. A "zrobienie krzywdy" w tym wypadku nie jest jedynie rozmową. Jesteś pewien, że chcesz prosić kogokolwiek o pomoc Veronice?
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Arctic
Użytkownik
Postów: 5455
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 18:12 |
|
|
Skupiła się, jednak to nic nie dawało. To niemożliwe, że zapomniała co było napisane na ich obrączce.
-Ja...nie pamiętam. Nie pamiętam tego, ale to zapewne przez to, że... - nie skończyła, bo stało się coś dziwnego. Dotknęła przypadkowo Richarda i wtedy to się stało. Przebłysk, w którym rozmawiała z Richardem, w jakimś obozie na plaży. Koniec. Połączenie się skończyło. Nie wiedziała co powiedzieć. Stała wryta i wpatrywała się w Richarda z otwartymi ustami.
Fear of a name increases fear of a thing itself. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11699
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:16 |
|
|
Nie sądziłem, że aż tak zareaguje.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. To, że nie chcecie ryzykować zdrowiem Lisy mogę zrozumieć. Ale tego, że Wy nie pomożecie?
Byłem zdenerwowany, rozmasowywałem policzek. Mogłem zrobić jak chcieli porywacze. Potem coś bym wymyślił.
- Jeśli jesteście takimi egoistami to uratuję ją sam.
Podbiegłem do Lisy siedzącej na trawie i wziąłem ją na ręce, po czym puściłem się pędem w stronę ich obozu...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:29 |
|
|
-Pojekurwabany!- jęknęłam i tak szybko, jak jeszcze nigdy, zaczęłam biec za nim. Biegł niezbyt szybko, wszak trzymał dodatkowy ciężar, szybko więc go dogoniłam. Stanęłam przed nim i wyrwałam małą z jego rąk. Chwyciłam ją w objęcia i pogłaskałam po małej główce.
-Więc tak zachowują się przyjaciele? Porywają sobie nawzajem dzieci?- spojrzałam na niego. Gdyby nie mała, splunęłabym mu w twarz albo zaczęła bić.- takie właśnie emocje przechodziły przeze mnie w tym momencie.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
jazeera
Użytkownik
Postać: Uchechi Anonaba
Postów: 5281
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:29 |
|
|
/no spoko tylko Jeffrey obejmował Lisę /
Bryan zerwał się z miejsca i szybko złapał Lisę uciekając w stronę dżungli. - Jesteś walnięty! - Krzyknąłem w jego stronę, złapałem kamień w dłonie(nigdzie w pobliżu nie było kokosa) i rzuciłem się do biegu zaraz za nim. Biegł z małą więc nie poruszał się szybko, tak więc dogoniłem go po paru minutach i rzuciłem kamieniem który wylądował na jego pośladku.
- Naprawdę zachowanie godne pozazdroszczenia - Prychnąłem - Czy ty jesteś człowieku normalny? Chcesz zarazić dziecko na niebezpieczeństwo? - Wtrąciłem kładąc dłoń na ramieniu Gigi.
/faktycznie Umba, przepraszam w takim razie/
Edytowane przez jazeera dnia 02-01-2011 19:35 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11699
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:33 |
|
|
Kamień wylądował na moim pośladku, ale to nic nie zmieniło. Jeffrey był już kilka metrów za mną.
- Lisa, musisz jej pomóc.
Po tych słowach skierowanych do małej zacząłem wrzeszczeć, licząc, że psychopaci mnie usłyszą.
- Mam ją, szybko, pomóżcie mi!
// jazeera, przeczytaj post April pod swoim ostatnim
- To Wy nie jesteście przyjaciółmi, nie chcecie pomóc Veronice...
Jak można być takimi egoistami. Zacząłem się rozglądać i zauważyłem, że jestem oddalony o kilka minut od miejsca, do którego miałem zaprowadzić Lisę. Oni mogą mieć straże, więc zacząłem wrzeszczeć.
- Jest tutaj! Szybko!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Edytowane przez Umbastyczny dnia 02-01-2011 19:37 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
agusia
Użytkownik
Postów: 8436
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:46 |
|
|
Zaczęłam rozglądać się z przerażeniem.
-Biegasz szybciej.- powiedziałam w kierunku Jeffa i wcisnęłam mu małą w ręce. -Kocham Cię. Uciekaj!- powiedziałam i sama zaczęłam biec, w obawie przed ludźmi i tym, co mogą zrobić Lisie. Gdyby coś jej się stało, nie darowałabym tego Bryanowi.
140 osób ginie rocznie od uderzenia papajem. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
jazeera
Użytkownik
Postać: Uchechi Anonaba
Postów: 5281
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:49 |
|
|
Rzuciłem się na Bryana i przyłożyłem dłoń do jego ust. Szarpał się więc było to ciężkie - Uspokój się do cholery! Pomożemy Veronice, czy gdzieś powiedzieliśmy, iż tego nie zrobimy? I jeśli już to z Ciebie jest taki chujowy przyjaciel, chciałeś nas wydać kosztem innej osoby, nigdy Ci tego nie wybaczę! - Przygniotłem go mocniej kolanem, miałem nad nim fizyczną przewagę. - Teraz podniosę dłoń, spróbuj krzyknąć to kiedyś oberwiesz batem, obiecuję... - uwolniłem usta Hendersona.
Edytowane przez jazeera dnia 02-01-2011 19:59 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11699
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:50 |
|
|
- Szybciej, uciekają!
Popędziłem za Jeffreyem. Rzuciłem się i złapałem go za lewą kostkę, powodując upadek.
- Mam ich!!!
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
jazeera
Użytkownik
Postać: Uchechi Anonaba
Postów: 5281
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:56 |
|
|
/ja pierdole musimy się aga umówić kto pierwszy postami rzuca bo często w tym samym momencie dajemy i to całkiem co innego. /
- Uciekaj kwiatuszku!- szepnąłem do Lisy, blondynka w miarę swoich możliwości pobiegła jak najszybciej za Gianną, ja natomiast odwróciłem się z pełną wrogości miną w stronę Bryana i z całej siły kopnąłem go w twarz. - Sukinsyn. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11699
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 19:59 |
|
|
Kopniak jednak chybił.
Ominąłem Jeffreya i złapałem Lisę, która zamiast uciekać płakała i stękała coś o mamusi.
- Szybko! Mam ją!
Znowu zacząłem z nią biec, choć wiedziałem, że szybko mnie dogonią.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie.
Edytowane przez Umbastyczny dnia 02-01-2011 20:05 |
|
Autor |
RE: Wyspa |
von Veron
Użytkownik
Postów: 2227
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 20:00 |
|
|
- Dlaczego akurat cztery, osiem, piętnaście...?- Leslie siedziała na powalonym przez wiatr drzewie, rozmawiając z murzynką z niewielką blizną na policzku Ona też była Numerkiem...
- Widzisz, dwu...
- Przestań. Nie lubię, gdy tak do mnie mówisz- wtrąciła blondynka.
- Jasne, Les, widzisz... Oni byli wybrańcami...
- Kogo? Mężczyzny w czerni?
- Cholera, przestań mi przerywać!- zdenerwowała się czarnoskóra.- Wręcz przeciwnie. Jacoba.
Na twarzy Leslie pojawił się dziwny uśmiech.
- Ach, więc to sprawka naszego potężnego pana i władcy?- prychnęła z ironią.- Oni też byli kandydatami?
Murzynka skinęła głową. Rozstały się w milczeniu.
***
- Trzeba być totalnym wariatem, żeby nazwać suczkę Lucjusz- stwierdziła nagle ni stąd ni zowąd Leslie.
Wszystkie Numerki zgromadziły się w jednym, ogromnym pomieszczeniu w stacji The Door. Obradowały. Leslie siedziała blisko Bena Spencera i chciwie łaknęła każde słowo. Czy zdradzą przed nią kolejne tajemnice? Czekała. Cierpliwie. Wytrwale. Z trudem znosiła te nudne mowy od rzeczy. Czy Numerki naprawdę nie mogły zająć się swoją robotą, jedynym zajęciem, które przychodziło im z łatwością... zabijaniem? Nie. Oczywiście. Wolały toczyć bezsensowne dyskusje. Leslie przypomniała się banda ponumerowanych wariatów, zadających jej zagadki. Dawno temu. A może tylko parę tygodni wstecz? Już od dawna przestała korzystać z kalendarza. Życie na Wyspie płynęło swoim rytmem.
- Co mówisz?- szepnął Spencer.
- Trzeba być niezłym wariatem, żeby nazwać suczkę Lucjusz- powtórzyła.
Zmarszczył brwi.
- Mieliśmy kiedyś takiego psa... Lucjusza. Zdaje się, że jego właściciel zginął w pojedynku z twoją ekipą. Więcej takich psycholi raczej nie mamy. Chyba, że w rezerwach- uśmiechnął się złośliwie.- Skąd wiesz, że była suczką?
Wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty wprowadzać go w szczegóły swojego dawnego życia. Cholerny Ben. Jakiś kawałek jej serca wciąż go nienawidził.
- ... pozbyć się Jacoba!- dokończył swoją mowę ubrany w nieskazitelnie białą koszulę Numerek, po czym zajął miejsce "na widowni", czyli wśród siedzących bezpośrednio na podłodze ludzi.
W czym on to pierze?- przeleciało przez myśl Leslie.- Zebranie się rozkręca. W końcu coś o Jacobie...
- Niby jak chcesz tego dokonać?- odezwał się pogardliwy głos.
Siwowłosy Numerek, autor powyższych, jakże twórczych słów, wyszedł na środek.
- Najprostsze rozwiązania są najlepsze- tym razem głos zabrała, jeszcze niezbyt znana w towarzystwie, Leslie.
- Co masz na myśli?
- Zabijmy go sami. Po prostu. Plan B: sprawmy, by zabili go jego prywatni sługusi. Mam na myśli Agre... Innych. Plan C: niech Jacob sam się zabije.
Sala ryknęła śmiechem.
Dziewczyna uśmiechnęła się z pogardą.
- Jacob zabije się, by ratować kogoś mu bliskiego. Alpert? To tylko zmanipulowany niewolnik... Inni? Wolne żarty. Jacoba nie obchodzi nikt z nich. Mari? Sami nie damy jej rady... Myślałam o tej nowej otherce, Meredith. Nasz wielki duch czuje do niej pewną słabość. Tak wynika z obserwacji- zerknęła na tłum. Słuchali w milczeniu. Kiwali głowami. Trafiła do nich?- Ale mówię: najprostsze rozwiązania są najlepsze. Zróbmy to sami!
***
Siedziała przy resztach wielkiego posągu. Teraz została z nich tylko stopa. Legendy mówiły, że w środku... mieszka Jacob. Może była to prawda, jednak Leslie jeszcze nigdy go nie spotkała, a przecież przychodziła tu często.
Może nie chce mnie widzieć. Jestem przecież Numerkiem.
Właściwie też nie miała ochoty na spotkanie. Jacob = Wyspa. Wyspa zabrała jej wszystko. Jacob zabrał jej wszystko.
Giannie przywrócił wzrok...- przypomniało jej się.
Wieki temu znała pewną Giannę...
Właściwie kilka miesięcy temu. Boże, nie, nie wiem. Może parę lat...
Wstała. Podeszła do brzegu oceanu. Zanurzyła w wodzie bose stopy. Oblała ją fala chłodu.
Kiedyś znałam też niejakiego Bryana. Podobno się kochaliśmy, ale moim zdaniem... Leslie, czy ty wszystko musisz kombinować!? Sama dobrze wiesz, że kochałaś go mocno. Może nadal kochasz...- spojrzała na zachodzące słońce, rzucające czerwonawe blaski na bezkresną, błękitną toń.- Tęsknię.
Wstała.
Zbliża się noc. Czas wracać do domu. Do Numerków.
***
- Boże Abrahama!- wrzasnęła Leslie.
Właśnie wdepnęła w jakąś mokrą, żółtawą kałużę w środku dżungli. Widocznie przedtem jakaś małpa albo inne dzikie paskudztwo załatwiało tu swoje potrzeby fizjologiczne.
Leslie oddaliła się i oczyściła stopę. Po chwili wróciła na główny trakt, o ile tak można nazwać małą dróżkę pośród buszu.
- Wierzysz w Boga, Les?- na ścieżce pojawiła się znajoma murzynka z małą blizną na policzku.
- Co ty tu robisz? Nie myślę o tym. Nie zastanawiam się. Nie chcę, aby wiara... lub niewiara miała jakiś wpływ na moje czyny.
- Hmm...
- Czemu pytasz?
- Nie zabijasz. Ben rozmawiał z przywódcami... Powiedział, żeby dawali ci łagodniejsze zadania. Zwiady, wywiady, cuda niewidy...
Ben? Przecież on nie wie... Nie mówiłam mu, że nie będę więcej zabijać.
- Nie lubię. To nie w moim stylu- skrzywiła się.
- Jasne. Widziałam, jak trzymasz broń.
- Przypadek.
- Taak, jasne. Na pewno- mrugnęła.
- Wiesz, siódemko, denerwujesz mnie.
Wymieniły się spojrzeniami. Ryknęły śmiechem.
To chyba pierwsze stadium choroby psychicznej- pomyślała Leslie.
- Włączyliśmy cię do szefostwa, ze tak powiem... Najwyższa Rada. Właściwie to chciałam ci powiedzieć- odezwała się w końcu Siódemka.
***
- Mamy ją!- ktoś na korytarzu krzyczał.
Leslie wychyliła głowę z pokoju.
Numerki trzymały jakąś dziewczynę. Jej sylwetka wydawała się znajoma...
Drugie stadium choroby psychicznej. Widzę duchy z lat siedemdziesiątych...- westchnęła.
- To Veronica. Agresorka. Lata siedemdziesiąte...- szepnął ktoś z boku.
***
Cicho przemknęła wzdłuż korytarza. Zapukała do drzwi Bena.
- Proszę...
Weszła do środka. Ben właśnie mył zakrwawione ręce.
- Coś się stało? Nie było cię od tygodni...
- Miałem misję- odparł krótko.
- Kogo usunąłeś tym razem?
- Numerki, ludzie ze Świątyni, pachołki Widmore'a. Wszyscy po trochu. Zgarnęliśmy też jakąś dziewczynę. Otherkę...
Pokiwała głową, choć wiedziała, że nie mówi prawdy. Trzeba go było zlikwidować. Grał na własną rękę.
- Ben... Tęskniłam.
W tym momencie wyglądała tak niewinnie. Jak młoda, dziewicza dziewczynka. I jeszcze ten słodki rumieniec na twarzy... Ben był zaskoczony, ale nie dał tego znać po sobie. Wytarł ręce. Zbliżył się do niej. Nie kochał Leslie, ale szybki seks ze swoją byłą, całkiem pociągającą dziewczyną na Wyspie wydawał się mu niespotykaną przygodą. Dawno nie czuł przy sobie nagiego ciała młodej dziewczyny. Tutaj wszyscy zajmowali się czym innym.
- Ben?
Uniósł do góry brew.
- Leslie... Cóż, też tęskniłem.
Usiadła na sypialnej szafce. Zaczęli się całować. Zamknęła oczy. Dobiegł do niej tylko dźwięk rozpinanego rozporka.
- Ben- wyszeptała, trącając go wargami- jestem teraz jednym z najwyższych Numerków, wiesz?
Całował ją bez przerwy. Zsunął spodnie.
- Mężczyzna w Czerni kazał mi to zrobić- kontynuowała.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
Wymacała leżący na szafce pistolet. Odepchnęła Spencera nogą. Strzeliła. Kula przebiła kawałek twarzy nad górną wargą i dotarła do mózgu.
- Idź do diabła. Z Panem Bogiem- powiedziała Leslie, wkładając pistolet za pas.
Wyszła z pokoju. Zadanie wykonane. Zresztą... zawsze go nienawidziła.
Ale wyszło dobrze. Efektownie- zaśmiała się cicho.
Wróciła do swojej sypialni. Położyła się na łóżku. Włączyła magnetofon.
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 20:06 |
|
|
Nagle zza krzaków wyszło mnóstwo ludzi z karabinami, a z tyłu za nimi dwie kobiety. Jedna blondyna, a druga to była Leslie...
|
|
Autor |
RE: Wyspa |
Umbastyczny
Użytkownik
Postać: Cynthia Hickey
Postów: 11699
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 20:17 |
|
|
Zza krzaków wyszli ludzie z karabinami, więc wbiegłem między nich z Lisą.
- Mam ją. Co z Veronicą?
Mówiąc to patrzyłem się tępo w najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek widziałem...
A może w Ravenclawie
Zamieszkać Wam wypadnie
Tam płonie kij w odbycie,
Tam pedziem będziesz snadnie. |
|
Autor |
RE: Wyspa |
April
Użytkownik
Postać: Christopher Jones
Postów: 6303
Mistrz Przetrwania
|
Dodane dnia 02-01-2011 21:20 |
|
|
- Co sobie przypomniałaś?!- zapytał Richard potrząsając Ashley- Opowiedz dokładnie! Ze wszystkimi szczegółami!
- Veronica jest bezpieczna- odezwała się blondynka patrząc na Lisę z pogardą- Kogo ja tutaj widzę, aż miło...
|
|